Strona:Lafcadio Hearn - Lotos.djvu/141

Ta strona została uwierzytelniona.

Przez chwilę wchłaniam w siebie gwar miasta. Słyszę, jak z buddhyjskiej świątyni Tokoji rozlega się mięki głos wielkiego dzwonu i śpiew nocnych marzycieli, rozweselonych winem i długie, dźwięczne nawoływania przekupniów. Zdala dobiega uszu moich rechot żab i echo małych bębenków tancerek, uroczych gejsz. Nieprzerwanie, jakby bulgot wody, rozlega się na moście klapanie geta.
Ze wschodniej strony, z poza chmur białych wyłania się księżyc i wzbija się ponad szczytami gór, wielki, blady, tajemniczy. I znowu chwytam uchem liczne klaskania w dłonie. Z wielkiego mostu oddawana jest cześć O Tsuki-San, białej bogini księżyca.
Zasypiam — i śnię o drobnych, małych dzieciach, które na porośniętym mchem podwórzu świątynnem, bawią się w „cień i demona“.


KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ.