Strona:Leblanc - Posłannictwo z planety Wenus.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.

morzem domostw, które z biegiem czasu zmieniały swój wygląd, konstrukcyę, architekturę…
Niejednokrotnie postacie ludzkie opierały się o poręcz którejś z zawieszonych w powietrzu galeryi, a według szat tych ludzi — można się było oryentować w biegu wieków. Przesunęli się przed nami obywatele z czasów przedrewolucyjnych, potem żołnierze napoleońscy z epoki Cesarstwa, później dzieci 19-go wieku, turyści, pątnicy i robotnicy, zajęci przy robotach nad odnowieniem katedry.
Ostatnie zjawisko ukazało nam grupę oficerów francuskich w mundurach polowych. Zgromadzili się oni w pośpiechu na szczycie wieży, przykładając do oczu lornety… Tu i ówdzie ponad miastem i okolicznymi wsiami snuły się małe okrągłe obłoczki, świadczące o wybuchu pocisków działowych.
Milczenie tłumu stawało się wprost zatrważające. W spojrzeniach malowało się osłupienie i niepokój najwyższy.
Wszyscy już wiedzieli, przeczuwali, co się stanie…
Pierwszy pocisk ugodził w północną część katedry. Uszkodzenia nie mogliśmy skonstatować, bo świątynia zwrócona była ku nam od zachodu. Ale błysnęło światło, jak błyskawica poprzedzająca burzę i słup dymu czarnego wzbił się w powietrze, wystrzelił ku niebu o czystym, jasnym błękicie bez chmur.
I zaraz potem padły jeszcze trzy pociski, powodując trzy eksplozye… Czarne gęste obłoki dymne zawirowały… Padł piąty pocisk — trafił w środek dachu. Buchnął płomień, katedra w Reims paliła się…
Wśród tłumu ozwało się kilka krzyków urwanych… dał się słyszeć jakiś spazmatyczny szloch kobiecy… Szósty pocisk ugodził statuę świętej o przecudnem, pełnem słodyczy i nadziemskiej dobroci obliczu… Arcydzieło natchnienia, piękności i wdzięku spowiło się w krwawe kotary płomieni i czarne zasłony dymu… Potem… ujrzeliśmy zamiast posągu i mi-