Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/232

Ta strona została uwierzytelniona.
—   226   —

— No i cóż, Mazeroux? Spędziłeś pan noc w tym pokoju? Czy niema nic nowego?
Don Luis rozpoznał po głosie prefekta policyi i z usłyszanego pytania dowiedział się przedewszystkiem, że brygadyera uwolniono już z komórki, w której leżał związany, a następnie, że brygadyer znajdował się w sąsiednim pokoju. Na szczęście mechanizm klapy działał bez żadnego zgrzytu i don Luis mógł podsłuchać rozmowę prefekta z brygadyerem.


„...don Luis mógł podsłuchać rozmowę prefekta...”

— Niema nic nowego, panie prefekcie — odpowiedział Mazeroux.
— A to ciekawe. Ta przeklęta istota musi się jednak gdzieś tu znajdować. A może uciekł nam przez dachy?
— To niemożliwe, panie prefekcie — dał się słyszeć z kolei głos Webera. — To niemożliwe, albowiem skonstatowaliśmy wczoraj, że chyba gdyby miał skrzydła...
— Więc według pańskiego zdania, panie Weber? — przerwał prefekt.
— Według mego zdania, panie prefekcie, ukrywa się on jeszcze w tym domu. Dom ten jest stary i może mieć jakieś zakamarki.
— Oczywiście... oczywiście... — rzekł pan Desmalions, którego don Luis widział z poza uchylonych firanek, drepczącego u wejścia do alkowy. — Oczywiście, masz pan racyę i wpadnie