Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/322

Ta strona została uwierzytelniona.
—   316   —

— Oczywiście, panie prefekcie, ale nie wydało mi się to bardziej dziwnem, aniżeli wszystkie inne epizody, dotyczące tej samej sprawy.
— Jednak... jednak... — zaczął znów Desmalions, — wpatrując się w bladą twarzyczkę panny Levasseur — jednak, biorąc pod uwagę, że wszystkie otrzymane przez siostrę instrukcye pochodziły stąd właśnie, z tego domu i że dotyczyły one osoby również zatrudnionej w tym domu, czy nie przyszło siostrze na myśl, że osoba...
— Czy nie przyszło mi na myśl, że Florentyna wtargnęła do mego pokoju pod mą nieobecność, ażeby te listy podrzucić? — wykrzyknęła z oburzeniem przełożona. — Ach, panie prefekcie, Florentyna nie byłaby do czegoś podobnego zdolna!
Florentyna tymczasem milczała, ale z twarzy jej można było wyczytać, jakie targały nią uczucia.
Don Luis zbliżył się do niej i rzekł:
— Ciemności zaczynają się rozpraszać, nieprawdaż, Florentyno? I to sprawia pani przykrość? Kto zatem podrzucił pani przełożonej te listy? Dla pani nie jest to tajemnicą, nieprawdaż? I pani wie, kto prowadzi te wszystkie intrygi?
Florentyna nie dała żadnej odpowiedzi. Wtedy prefekt, zwracając się do Webera, rozkazał:
— Panie Weber, proszę przeprowadzić rewizyę w pokoju, zajmowanym przez pannę Levasseur.
Gdy przełożona poczęła protestować, prefekt dodał:
— Musimy koniecznie dowiedzieć się, dlaczego panna Florentyna zachowuje takie uporczywe milczenie.
Florentyna sama wskazała drogę do swego pokoju, ale w chwili właśnie gdy Weber miał iść spełnić polecenie prefekta, don Luis wykrzyknął:
— Uwaga, panie Weber!
— Uwaga? A to dlaczego?
— Nie wiem — oświadczył don Luis, który istotnie sam nie zdawał sobie dobrze sprawy z tego, dlaczego zachowanie się Florentyny go niepokoiło — nie wiem... Mimo to jednak uprzedzam pana...
Weber wzruszył ramionami i w towarzystwie przełożonej wyszedł. Znalazłszy się w przedpokoju