Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/331

Ta strona została uwierzytelniona.
—   325   —

dał tonem szefa i władcy rozkaz, wydał go w sposób wykluczający możliwość jakiejkolwiek dyskusyi:
— Panie Weber, proszę wypełnić polecenie, które przed chwilą powierzyłem był brygadyerowi Mazeroux. Przedewszystkiem zawiadom prefekta policyi, że mam ważną rzecz do zakomunikowania prezydentowi ministrów, a następnie odszukaj tej jeszcze nocy ślady zbiegłego bandyty. Znam doskonale twoje zasługi i całkowicie spuszczam się na twą gorliwość i pośpiech.
I wciąż odgrywając rolę szefa, wydającego rozkazy, pozwolił łaskawie zaprowadzić się do celi.
Brakowało wówczas do godziny pierwszej tylko dziesięciu minut. A zatem od pięćdziesięciu minut nieprzyjaciel mknął wielką szosą, unosząc wraz z sobą Florentynę, o odbicie której nie potrzebował się prawie obawiać.
Drzwi za don Luisem zamknięto, zaryglowano...
— Przypuściwszy nawet — myślał don Luis — że prefekt uwzględni moje życzenie i zatelefonuje do Valenglay’a, to jednak nie nastąpi to wcześniej, aż rano.
A zatem aż do chwili mego uwolnienia pozwolono zbrodniarzowi wyprzedzić mnie o osiem godzin czasu. Osiem godzin!... Niech to djabli porwą!
Zastanawiał się jeszcze przez chwilę, później jednak wzruszył ramionami, jak człowiek, któremu nic innego nie pozostaje do zrobienia i rzucił się na łóżko, mrucząc:
— Śpij, Lupinie!


——o——