Strona:Leo Belmont - Markiza Pompadour miłośnica królewska.djvu/161

Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz w jego ucieczce jej przesądność dostrzegła dobry prognostyk — albowiem, pomimo swojej mądrości, ulegała przesądom domu rodzinnego i swego czasu, a wówczas hołdowała najdziwniejszej logice: ucieczka Latude’a była zwycięstwem chytrości, więc i jej chytrość zwycięży: Latude był groźbą dla władzy królewskiej — groźba ta była na wolności, czyli że ona była zawsze potrzebną królowi. Ta kombinacja rozpromieniła ją. Odprawiła naczelnika więzienia ruchem ręki, nie czyniąc mu wyrzutów, nie dając rozporządzeń.
Zastała Ludwika w niezwykle dobrym humorze. Śmiał się do rozpuku. Gdy weszła, rzekł:
„Wyobraź sobie, Żanetto, otrzymałem list, w którym więzień opowiada mi, jak zręcznie wymknął się z więzienia. Zamknąć strażnika... ha! ha! ha! — i przejść koło wart w poszukiwaniu opata — a to dopiero gapie... ha! ha! ha!“
„Wiem o tem. To Latude.“
„Oho!“ pokiwał głową, „mądra główka mojej Pani... wie o wszystkiem. Ale któż jest ten Latude?... Nie słyszałem o nim nigdy.“
„Jest to człowiek, który obudził we mnie pragnienie nieśmiertelności... który wskazał mi, że winnam dbać o historyczność mego imienia dla dobra Francji!“
„Zatem pisarz?... No! no!... to trzeba mu wybaczyć jego grzechy i ułaskawić go. Nieprawdaż?... Przeczytaj to. Pisze, że uczynił jakiś awanturniczy krok przez nieoględność, której żałuje. Powiada, że zawinił wobec Ciebie, ale na kolanach błaga o przebaczenie. Wzruszył mnie i zabawił. Człowiek, który ucieka z więzienia do... Paryża i podaje swój adres,