Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom I.djvu/87

Ta strona została skorygowana.

sznego. Choć Wrońskiemu i przez myśl nie przeszło, o czem rozmawiał książę z księżną, wyszedłszy jednak tego wieczoru od Szczerbackich, poczuł, że ten duchowy, tajemniczy związek, istniejący między nim a Kiti, utrwalił się dzisiejszego wieczoru do tego stopnia, że należy coś przedsięwziąć; lecz co należało i co można było przedsięwziąć, Wroński nie mógł domyślić się.
„To i dobrze“ — myślał, wracając od Szczerbackich, czując się, jak zawsze, po spędzonym u nich wieczorze rzeźkim i wesołym, do czego przyczyniło się, że w ciągu całego wieczoru nie palił — „to i dobrze, że ani ja, ani ona nie powiedzieliśmy nic, lecz tak rozumieliśmy się nawzajem w tej nieuchwytnej rozmowie spojrzeń, że dzisiaj wyraźniej niż kiedykolwiek powiedziała mi, że mnie kocha. I jak szczerze, i przedewszystkiem z jakiem zaufaniem! Sam siebie zaczynam uważać za lepszego. Czuję, że mam serce i że we mnie jest dużo dobrego. Te śliczne, rozkochane oczy! Gdy powiedziała: i bardzo!“... „To i cóż? I nic. Dobrze mi jest i jej również“ — i Wroński zaczął myśleć, gdzie najlepiej przepędzić resztę wieczoru.
Przebiegł myślą miejsca, dokąd mógłby pojechać. — „Klub? partya bezika, szampańskie z Ignatowym? Nie, nie pojadę; Chateau des fleurs, zastanę tam Obłońskiego, kuplety, kankana? Nie, już mi się to wszystko sprzykrzyło. Za to właśnie lubię Szczerbackich, że w ich domu sam lepszym się staję. Pojadę wprost do siebie.“ Przyjechawszy do hotelu u Dussô, poszedł od razu do swego numeru, kazał podać sobie kolacyę i po chwili, rozebrawszy się, zaledwie zdążył położyć głowę do poduszki, zasnął mocno.

XVII.

Na drugi dzień o jedenastej rano, Wroński wyjechał na petersburski dworzec na spotkanie matki; pierwszą osobą, na którą natknął się na stopniach szerokich schodów, był