Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/327

Ta strona została skorygowana.

tylko ziarnko piasku z tej góry szczęścia, którego spodziewał się. Urzeczywistnienie to dowiodło mu owego wiecznego błędu, popełnianego przez ludzi, którzy wyobrażają sobie szczęście jako urzeczywistnienie swych pragnień. W pierwszych chwilach po połączeniu się z nią i po przebraniu się po cywilnemu, Wroński uległ wogóle urokowi swobody, której dawniej nie znał zupełnie, a szczególnie swobody miłości i czuł się zupełnie zadowolonym, lecz nie zbyt długo. Poczuł wkrótce, że w duszy jego powitało pragnienie pragnień, tęsknota. Niezależnie od swej woli, chwytał się każdego przelotnego kaprysu, biorąc go za pragnienie i cel. Szesnaście godzin na dobę trzeba było koniecznie zająć w jakiś sposób, ponieważ żyli za granicą najzupełniej swobodnie, po za tem kołem warunków codziennego towarzyskiego życia, które zajmowało każdemu z nich czas w Petersburgu. O przyjemnościach kawalerskiego życia, którym Wroński oddawał się podczas poprzednich swych wycieczek za granice, nie można było nawet marzyć, gdyż jedna próba tego rodzaju, kolacya ze znajomymi, która przedłużyła się trochę, wywarła na Annie niespodziewane zupełnie przygnębienie. Wobec nieokreślonej pozycyi nie można było podtrzymywać stosunków z miejscowem i rosyjskiem towarzystwem. Przypatrywanie się rzeczom godnym uwagi, nie mówiąc już o tem, że wszystko to widział dawno, nie posiadało dla niego, jako dla Rosyanina i człowieka rozumnego, tego niewytłumaczonego znaczenia, jakie tylko Anglicy umieją przywiązywać do tego. — Jak głodne zwierzę chwyta każdy przedmiot, jaki ujrzy, myśląc, że znajdzie w nim pożywienie, tak i Wroński, zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy, chwytał się to polityki, to nowych książek, to obrazów.
Ponieważ za młodu okazywał pewne zdolności do malarstwa i ponieważ, nie wiedząc na co ma wydawać pieniądze, zaczął zbierać ryciny, zatrzymał się więc na malarstwie, zaczął pracować nad niem i włożył w nie zbywający zasób pragnień, wymagający zadosyćuczynienia.