Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/428

Ta strona została skorygowana.

wiele, kochał i zdawał sobie sprawę z postępowania matki; tak przynajmniej sądziła Anna, przypominając sobie jego odezwanie i zachowanie się... i na zawsze już, i to nietylko fizycznie, lecz i moralnie, była rozłączoną z nim, i faktowi temu nic już nie było w stanie zapobiedz.
Anna oddała dziewczynkę mamce i otworzyła medalion, w którym był portret Sieroży z czasów, gdy ukochany jej synek miał mniej więcej tyle miesięcy, co obecnie dziewczynka. Anna wstała i, zdjąwszy kapelusz, wzięła ze stolika album, w którym były fotografie Sieroży z różnych lat; chciała porównać je, zaczęła więc wyjmować każdą; w albumie zostawała tylko jedna jeszcze, najpóźniejsza i najlepsza zarazem. Sieroża w białej koszulce siedział na krześle, jak na koniu, mrużył oczy, uśmiechał się i miał na twarzy ten wyraz, jaki matka najbardziej lubiła w nim. Małemi, zgrabnemi rękoma, które dzisiaj szczególnie prędko poruszały swymi białymi cienkimi palcami, Anna parę razy próbowała uchwycić za róg fotografii, lecz palce ześlizgiwały się i nie mogła jej wyciągnąć, noża do papieru nie było na stole, i Anna wyjąwszy fotografię, znajdującą się obok (była to fotografia Wrońskiego, robiona w Rzymie, w okrągłym kapeluszu i z długimi włosami), wysunęła nią fotografię syna. „Tak, oto on!“ — pomyślała, spojrzawszy na Wrońskiego, i nagle przypomniała sobie, kto jest sprawcą jej obecnego nieszczęścia. Przez cały ranek nie wspomniała o nim ani razu, teraz jednak, ujrzawszy nagle tę męską, szlachetną, tak dobrze jej znaną i ukochaną twarz, poczuła, jak jej miłość ku niemu wzrasta.
„Gdzież on jest teraz? Jakżeż może pozostawiać mnie samotną z memi zmartwieniami?“ — pomyślała nagle, zapominając, że sama tai przed nim wszystko, co dotyczy syna, i posłała do niego z prośbą, aby natychmiast przyszedł do niej i z zamierającem sercem czekała na niego, myśląc nad tem, co mu powiedzieć i w jaki sposób wyrazić mu swą miłość. Lokaj wrócił z odpowiedzią, że Wroński ma gościa,