Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/147

Ta strona została skorygowana.

I marszałek wyszedł przez boczne drzwi.
Miała nastąpić nareszcie najbardziej uroczysta chwila: głosowanie na marszałka. Przywódcy jednego i drugiego stronnictwa wyrachowywali na palcach przychylne i nieprzychylne głosy.
Dopuszczenie Flerowa do głosowania dało nowej partyi nietylko jedną gałkę więcej, lecz jeszcze i wygraną na czasie, gdyż można było sprowadzić trzech obywateli, którym intrygi stronnictwa konserwatywnego odjęły możność uczestniczenia w wyborach; dwóch z nich, znanych ze swego upodobania do kieliszka, stronnicy Snietkowa spoili, a trzeciemu schowali mundur.
Dowiedziawszy się o powyższem, stronnictwo postępowe zdążyło podczas rozstrzygania nieporozumienia co do Flerowa, wydelegować paru swych członków, ci zaś zdołali dostać mundur obywatelski, przyprowadzić do przytomności jednego z pijanych i przywieść dwóch wyborców na salę posiedzeń.
— Jednego przywiozłem, zlałem go zimną wodą całego — rzekł do Świażskiego szlachcic, który jeździł po pijanych — nic mu się nie stało, a przyda nam się bardzo w każdym razie.
— A czy nie bardzo pijany, żeby się nie przewrócił przypadkiem? — zapytał Świażski kiwając głową.
— E nie, niech go tylko tutaj nie spoją znowu... Zakazałem w bufecie, aby mu pod żadnym pozorem nie dawano wódki...

XXIX.

Wysoka sala, w której palono i w której stał bufet, pełna była szlachty. Ogólne wzruszenie wzrastało i na twarzach wszystkich znać było niepokój. Najbardziej wzruszeni byli przywódcy, gdyż znany im był cały zakulisowy przebieg i przypuszczalny wynik wyborów. Byli to wodzowie