Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/332

Ta strona została skorygowana.

Nie mógł nie uznawać, że wtedy objawiła mu się prawda, i że obecnie znowu błądzi, gdyż z chwilą, gdy tylko zaczynał myśleć o tem spokojnie, wszystko obracało się w niwecz; nie mógł uznać i tego, że wtedy mylił się, gdyż cenił bardzo nastrój duchowy, w jakim znajdował się, a zapatrując się na niego, jako na daninę, złożoną swemu słabemu charakterowi, bluźniłby tylko przeciwko tym chwilom. Toczył więc z sobą przykrą, męczącą wewnętrzną walkę i wytężał wszystkie moralne siły, aby wyjść z niej zwycięsko.

IX.

Myśli tego rodzaju nękały go czasami silniej, czasami słabiej, nie opuszczały go jednak nigdy. Lewin czytał i rozmyślał, i im bardziej oddawał się czytaniu i rozmyślaniu, tem bardziej widział się oddalonym od pożądanego celu.
Przekonawszy się w ostatnich czasach, że materyalizm nie da mu żadnej odpowiedzi, odczytał z uwagą i Platona, i Spinozę, i Kanta, i Schellinga, i Hegla, i Schopenhauera, w ogóle filozofów, którzy nie zapatrują się na życie z materyalistycznego punktu widzenia; dopóki czytał lub sam usiłował wynaleźć zarzuty, obalające inne twierdzenia, szczególnie materyalistyczne, zdawało mu się, że rozmyślanie doprowadzi go do pożądanego celu. Przyjmując określenia niejasnych i trudno zrozumiałych wyrazów duch, wola, substancya, swoboda, zapuszczając się z rozmysłem w labirynt wyrazów, jaki stawiali mu filozofowie lub jaki stawiał sam sobie, Lewin zaczynał cokolwiek pojmować. Wystarczało jednak na chwilę zapomnieć o sztucznym biegu myśli i spojrzeć na rzecz całą pod innym kątem, a nagle cała ta sztuczna, misterna budowa, rozpadała się, jak domek z kart.
Pewnego razu, czytając Schopenhauera, podstawił zamiast woli, miłość, i ta nowa filozofia przez dwa dni, po których porzucił ją, zadawalniała go zupełnie; lecz i ona również rozpadła się i okazała się lekką, niegrzejącą