Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/358

Ta strona została skorygowana.

— To tylko gazety ciągle piszą jedno i to samo w kółko... — rzekł książę — zupełnie jak te żaby w błocie przed deszczem. Robią taki gwałt, że nic nie słychać prócz ich wrzasku.
— Żaby nie żaby... ja gazet nie wydaję i nie mam zamiaru bronić ich... chciałem tylko zwrócić uwagę panów na jednomyślność w sferze inteligencyi — zauważył Siergiej Iwanowicz, zwracając się do brata.
Lewin chciał odpowiedzieć, lecz książę przerwał mu:
— No... o tej jednomyślności da się jeszcze dużo powiedzieć... Ja, naprzykład, mam zięcia Stepana Arkadjewicza... znacie go panowie przecież: objął niedawno stnowisko członka komitetu komisyi i jeszcze jakoś tam dalej...tylko że tam niema nic do roboty! Coż Dolly, to przecież nie sekret!... a ośm tysięcy rubli sr. pensyi jest w każdym razie... Spróbujcie panowie zapytać go, czy praca jego jest pożyteczną, on dowiedzie wam, że jest najpożyteczniejszą, a choć to człowiek uczciwy, nie dam wiary tej korzyści za ośm tysięcy rubli.
— Prosił mnie, abym zakomunikował Darji Aleksandrownej, że dostał tę posadę — odezwał się z niezadowoleniem Siergiej Iwanowicz, nie wiedząc dlaczego książę wspomina o tem.
— Tak samo jest i z jednomyślnością gazet; wytłumaczono mi to w następujący sposób: wojna przynosi im podwójny dochód. Dlaczegóż więc nie mają być zdania, że losy narodu i Słowian i t. d.
— Nie lubię wielu gazet, ale pan niema słuszności tym razem — odparł Siergiej Iwanowicz.
— Ja bym postawił tylko jeden warunek — mówił książę w dalszym ciągu — Alfons Karr świetnie pisał o tem przed wojną z Prusami: „Powiadacie, że wojna jest nieuniknioną? Doskonale... kto jest za wojną, niech wstępuje do specyalnego legionu i niech legion ten idzie na czele we wszystkich szturmach i atakach!“...