Strona:Lew Tołstoj - Spowiedź.pdf/87

Ta strona została uwierzytelniona.

zawsze mi bliskich prawd chrześcijańskich jeszcze dużo niepotrzebnych i nierozumnych rzeczy, ile to, że życie tych ludzi było tak jak moje, z tą tylko różnicą, że nie odpowiadało tym zasadom, które oni wykładali w swem wyznaniu wiary. Czułem wyraźnie, że oszukują samych siebie i że i oni, tak jak i ja nie mają innego celu w życiu, prócz żeby żyć póki stanie życia i brać co się da. Wiedziałem, że jeśliby mieli ten cel, wobec którego niknie obawa cierpień, poświęceń i śmierci, to by się ich nie bali. A oni, ci wierzący naszej sfery, tak samo jak i ja, żyli w dostatku i zbytku, starali się powiększyć swój majątek, albo go zachować, bali się poświęceń, cierpień, śmierci i tak samo jak ja i wszyscy niewierzący żyli, zadawalniając swą lubieżność, żyli tak samo źle, jeśli nie gorzej aniżeli niewierzący.
Żadne rozumowanie nie mogło mnie przekonać o szczerości ich wiary. Tylko takie czyny, któreby wykazywały, że mają cel życia taki, wobec którego straszne dla mnie nędza, choroba, śmierć — nie są dla nich straszne, tylko to jedno mogłoby mnie przekonać. A takich czynów nie wi-