Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 01.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.

i wyuczyła się czegoś podobnego. Gawędziła z żywością, i uśmieehała się zalotnie do swojego tancerza.
— Ejże! ejże! patrzcie tylko na tę małą! — wykrzyknęła hrabina Rostow przechodząc obok córki.
Nataszka spłonęła rumieńcem, śmiała się jednak dalej:
— Ależ mamo! Jaką możesz mieć w tem przyjemność żeby... Zresztą czyż to jest coś tak nadzwyczajnego?...
Tańczono trzeciego „angleza“ gdy Rostow i Marja Dmytrówna, grający z sobą dotąd w karty, w pokoju obok, odsunęli krzesła, aby przejść do głównego salonu. Za nimi pośpieszyło kilku starszych dygnitarzy, wyciągając członki strudzone i zbolałe długiem siedzeniem na jednem miejscu. Przed tem pochowali przezornie do kieszeń sakiewki i pugilaresy z pieniędzmi.
Marja Dmytrówna i jej partener, byli w humorze wyśmienitym. Rostow, jak prawdziwy baletnik, podał jej ramię z szarmanterją komiczną i cokolwiek przesadną, ona zaś dotknęła się z gracją tej podpory. Hrabia wyprostował się teraz z dumą i z młodzieńczą żywością. Czekał na koniec figury anglezowej, i po niej głośno zawołał na pierwszego skrzypka w orkiestrze:
— Hej! Semjon! a zagraj no mi, ale tak od ucha! Daniela Coopera, wszak pamiętasz, co?
Był to taniec ulubiony hrabiego, jedna z figur angleza, która mu przypominała lata jego pierwszej młodości.
— Proszę patrzeć na tatkę! — wykrzyknęła z całych sił Nataszka, a zapominając że tańczy z dorosłym mężczyzną, położyła główkę na jego ramionach, śmiejąc się serdecznie. Rzeczywiście wszyscy w salonie, patrzyli z