Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 01.djvu/160

Ta strona została uwierzytelniona.

kwi, oszklony i w sutych, szczero-złotych ramach, wyobrażających winne grona i liście misternie oplatające obrazy tak większe jak i mniejsze. Teraz ikonostas błyszczał światłem żarzącem, jakby miała się przed nim Msza św. odprawiać. Przed szafką, stanowiącą rodzaj ołtarza, w szerokiem i głębokiem karle à la Voltaire, siedział w pół leżąc hrabia Bestużew, dotąd imponujący swoją postawą majestatyczną. Pod głową miał kilka poduszek pokrytych cienkiemi, śnieżnej białości poszewkami batystowemi; aż do pasa sięgała mu kołdra adamaszkowa. Las włosów siwych i zwichrzonych, przypominał lwią grzywę. Głębokie bruzdy, któremi twarz jego była poorana, niemogły jednak całkiem zatrzeć linji niegdyś klasycznie pięknych i regularnych. Cerę miał białą, woskową, jakby już pod skórą, ani jednej kropli krwi nie było. Jego dwie ręce wielkie i muskularne, leżały bezwładnie na kołdrze. Pomiędzy dwa palce u prawej ręki, wielki i wskazujący, wciśnięto gromnicę zapaloną, którą przytrzymywał u góry kamerdyner, nad krzesłem z tyłu pochylony. Księża i djaki, ubrani w szaty cerkiewne, ze złotej i srebrnej lamy, z długiemi włosami spadającemi na ramiona, odprawiali w koło konającego ceremonje rytualne, bardzo wolno i z wielką pompą, trzymając również w rękach gromnice zapalone. Na drugim planie, dwie młodsze księżniczki, z chusteczkami na oczach, chowały się prawie, po za starszą siostrę, z twarzą zimną i niewzruszoną. Ta wlepiła wzrok w ikonostas, jakby lękała się popatrzeć na co innego. Może wtedy nie byłaby w stanie panować dłużej nad sobą i nad gniewem nią miotającym. W twarzy księżnej