Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 01.djvu/192

Ta strona została uwierzytelniona.

Książę wzruszył ramionami, marszcząc czoło, niby meloman namiętny, gdy nagle usłyszy wziętą przez kogoś nutę fałszywą. Dwie młode kobiety odstąpiły na krok od siebie, aby rzucić się sobie ponownie w ramiona, obejmując się nawzajem za szyję i w pół ciała. Ostatecznie płaczem wybuchnęły, na co książę Andrzej skamieniał z wielkiego zdziwienia. I panna Bourriènne do głębi poruszona, zalała się łzami. Młody książę czuł się tem zmęczony i znudzony, jego atoli żona i siostra znajdowały widocznie że to zupełnie coś naturalnego iż tę pierwszą chwilę spotkania wzajemnego, oblały łzami rzewnemi.
— Ah! najdroższa moja! — Ah Maryńciu! — wykrzyknęły razem jak na komendę, śmiejąc się z po za łez.
— Czy wiesz, żeś mi się śniła tej nocy?
— Nie spodziewałaś się nas jeszcze, nieprawdaż?... Aleś schudła biedaczko, od naszego ostatniego widzenia!..
— Ty za to Lizo świetnie wyglądasz!
— Poznałam natychmiast księżnę panią z portretu — wtrąciła Francuzka.
— A ja grałam o niczem nie wiedząc!... Ach! mój drogi Andruszko!... nie spostrzegłam cię dotąd!
Uściskali się serdecznie brat z siostrą.
— A to z was płaksy! — mruknął, gdy Marja wlepiła w niego oczy dotąd łzami zaszłe, ale nie mniej promieniejące radością i najżywszem przywiązaniem, szukając z czułością niewymowną wzroku brata. Mała księżna szczebiotała dalej bez odpoczynku. Jej górna warga, schylała się co chwila, muskając przelotnie dolną, aby pod-