Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 01.djvu/92

Ta strona została uwierzytelniona.

— Na zawsze! na życie i śmierć! — wykrzyknęła mała dzieweczka, biorąc go pod ramię, i odchodząc razem z nim do głównego salonu, szczęśliwa i uspokojona.





XIV.

Hrabina Rostow czując się znużoną niesłychanie, kazała odpraszać gości, którzyby przybywali jeszcze z wizytami. Wszystkich atoli szwajcar w bramie pałacu stojący, miał rozkaz zapraszać na objad imieninowy, w imieniu hrabiego. Pani Rostow, odszedłszy do swego pokoju, rada była pogawędzić serdecznie, w cztery oczy, ze swoją przyjaciółką jeszcze z lat dziecięcych, księżną Trubecką, która właśnie powróciła z Petersburga.
— Będę z tobą całkiem szczerą — ścisnęła księżna za rękę panią Rostow, przysuwając fotel do otomany, na której ta położyła się aby odpocząć. — Tak mało niestety! w złej doli zostaje nam prawdziwych przyjaciół, że taka jak twoja niezmienna życzliwość, jest mi podwójnie drogocenną! Spojrzała na Wierę i zamilkła. Hrabina odwzajemniła jej uścisk najserdeczniej:
— Wiera, czyż niczego nigdy nie rozumiesz?
Nie lubiła starszej córki, i to uderzało każdego.
— Nie pojmujesz, że nam zawadzasz? Idź do twoich sióstr.
— Gdyby mama była mi to wcześniej powiedziała — odrzuciła piękna Wiera z minką pogardliwą, nie zdając