Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 02.djvu/175

Ta strona została uwierzytelniona.

bagnety, rozbijając do szczętu kolumny nieprzyjacielskie.
— Skoro spostrzegłem, Wasza Ekscellencjo, że pierwszy batalion zaczyna jakoś mięknąć pod gradem kul, usunąłem go trochę na bok, mówiąc sobie w duchu: — „Puśćmy teraz naprzód tych drugich: przyjmiemy za to nieprzyjaciela salwą karabinową!” — I tak też uczyniłem...
Jenerał tak serdecznie pragnął atak wykonać, że w końcu sam uwierzył, jako w ten sposób wszystko się odbyło.
— Pozwolę sobie zauważyć — dodał jenerał, mając na myśli rozmowę z Kotuzowem — że podczas ataku na bagnety, szeregowiec Dołogow, wziął w niewolę w moich oczach francuzkiego oficera i odznaczył się w ogóle podczas bitwy męstwem nadzwyczajnem.
— W tej to właśnie chwili, Wasza Ekscellencjo, wziąłem i ja udział w szarży wykonanej świetnie przez pułk Pawłogrodzki — bąknął od niechcenia Gerkow, myszkując oczyma tędy i owędy. Rzeczywiście nie widział on dnia tego huzara, choćby na pokaz! i wiedział o szarży jedynie z opowiadań innych oficerów. — Rozbili oni w puch, Wasza Ekscellencjo, dwa czworoboki piechoty francuzkiej.
Uśmiechnęli się nieznacznie oficerowie z pułku huzarów, którzy należeli również do gości Bagrationa. Czekali po tych słowach na jeden z owych doskonałych i trafnych zawsze dowcipów Gerkowa. Gdy jednak po tem kłamstwie wierutnem, nie nastąpił żaden żarcik wesoły, a kłamstwo opiewało tryumf ich pułku, milczeli przybrawszy teraz minę nader poważną.
— Dziękuję wam wszystkim panowie! — przemówił serdecznie Bagration. — Wszystkie bronie bez wyjątku,