Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 03.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.

pierzchli się po świecie. Gwardja maszerowała właśnie ku granicy. Dołogow służył w wojsku jako prosty szeregowiec; Anatol Kurakin był przydzielony do środkowego korpusu armji, a zaś Andrzej Bołkoński gdzieś już wojował... To też Piotr nie spędzał więcej nocy na swywolnych hulankach, co niegdyś sprawiało mu taką wielką przyjemność; nie miał nikogo pod ręką, z owych druhów serdecznych, z którymi gawędziło mu się tak miło, tak swobodnie. Cały czas pochłaniały bale, proszone objady, na które udawał się zawsze w towarzystwie księcia Bazylego, jego otyłej i wielce imponującej małżonki i ich córki, przepięknej księżniczki Heleny.
Jedną z pierwszych w Petersburgu, która dowiodła, jak niesłychanie zmieniło się usposobienie towarzystwa w obec Piotra, była panna Scherer.
Niegdyś, ilekroć znalazł się w obecności Anny Pawłówny, czuł instynktowo że wszystko, z czem się wyrwał, nie miało wiele sensu, że nie umiał postępować z taktem, według światowych reguł i konwenansów. Tak zdania jak i ocenianie bądź osób w towarzystwie, bądź bieżących wypadków, które w jego umyśle przedstawiały się jako nader trafne i świadczące o wyższej inteligencji, robiły się wprost głupiemi, skoro ośmielił się takowe głośno wypowiedzieć. Natomiast frazesa idjotyczne księcia Hipolita, przyjmowano z góry, jako kwintessencją rozumu i dowcipu. Dziś przeciwnie, cokolwiek Piotr wypowiedział, było uznane za coś „zachwycającego!“ Jeżeli Anna Pawłówna, wstrzymywała się czasem z wylewem swojego uwielbienia, to jedynie przez wzgląd na Piotra skromność znaną i uznaną.