Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 03.djvu/78

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie wiem jeszcze.... — odrzuciła wymijająco cała zapłoniona. — Jeżeli do mnie napisze... to mu odpowiem...
— I to nie sprawi ci pewnego zakłopotania?
— Bynajmniej...
— Otóż ja przeciwnie... wstydziłabym się Borysa i ani myślę pisać do niego.
— Czegóż miałabyś się wstydzić?
— Sama nie wiem... dość że czuję, iż wstydziłabym się...
— Ja zaś wiem, czegobyś się wstydziła! — wykrzyknął Pawełek energicznie, rad pomścić na siostrze zniewagę, za nazwanie go głuptaskiem. — Najprzód rozkochała się w tym grubym niedźwiedziu, z okularami niebieskiemi, (tak zawsze nazywał Bestużewa, który jakoś nie był w łaskach u niego). Teraz przyszła kolej na tego tam, dławidudę! — ten przymiotnik pogardliwy tyczył się znowu Włocha, który Nataszkę uczył śpiewać. — I z tego powodu wstydzi się Borysa.
— A to z ciebie głupi dzieciak! — Nataszka wzruszyła ramionami.
— Może mędrszy w każdym razie, niż moja panna siostra — malec zaperzył się, rypostując ostro, niby junak dojrzały.
Hrabina tymczasem czuła się dziwnie wzruszoną Anny Michałówny nadpomykaniem o Mikołaju, mimo że ta czyniła to nader ostrożnie i z daleka... Skoro wróciła do siebie, usiadła przed biurkiem, na którem stała syna miniatura, a wpatrzywszy się w nią, zalała się łzami. Anna w tej chwili stanęła na progu, trzymając list w ręce:
— Teraz niech nikt nie wchodzi — skinęła na hra-