Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 04.djvu/106

Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy to co on czyni, jest złem, czy dobrem? — pomyślał Piotr. — Dla mnie, który będę z tego korzystał jest to dobrem; dla tego kogoś jednak kto po mnie nadjedzie źle wypadnie. Biedak musi atoli tak postępować, bo nie ma co na ząb położyć... Zaręczał mi, że oficer przejeżdżający, zbił go za coś podobnego przed kilku dniami... Skoro go zbił ów oficer, musiało mu być spieszniej, niż mnie... A ja czyż nie strzelałem do Dołogowa, osądziwszy że mnie obraził?... Ucięto głowę Ludwikowi XVI uważając go za zbrodniarza... W rok później posłano tak samo pod gilotynę tych, którzy byli króla na śmierć osądzili... Co jest złem? Co jest dobrem? Co trzeba kochać? Czego nienawidzieć? Po co właściwie żyjemy? Czem jest życie? Czem śmierć? Czem ta siła niepojęta, która rządzi całym światem?...
Nie znajdował odpowiedzi na te mnogie pytania, prócz jednej, która właściwie niczego nie tłumaczyła?... Czem jest śmierć?... Gdy umrzemy dowiemy się o wszystkiem najdokładniej, i o nic już nie spytamy... Straszna to jednak ta śmierć.
— Kupcowa zachwalała mu sławne skóry tjorskie, złotem i srebrem nabijane, szczególniej zwracała jego uwagę głosem wrzaskliwym, na parę pantofli pąsowych.
— Mam tysiące rubli, z któremi nie wiem co robić, ta zaś kobieta prawie w łachmanach, patrzy na mnie tak miłosiernie!... Coby też ona zrobiła z tylu pieniądzmi? Czy dałyby jej one bodaj na cienki włos więcej szczęścia i spokoju? Śmierć kończąca wszystko, która może spaść na każdego z nas z dziś na jutro, czyni wszystko obojętnem, w obec wieczności!...