Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 04.djvu/115

Ta strona została uwierzytelniona.

maczącą Stworzenie wszech świata i miejsce, które w niem człowiek zajmuje. Aby pojąć tę naukę, trzeba się oczyścić, trzeba odnowić niejako swoje „ja“. Zanim spłynie na nas rosa niebiańska wiary, musimy popracować sami, nad naszem własnem udoskonaleniem. Światło boże, które błyszczy w głębi dusz naszych, nazywa się sumieniem. Spojrzyj w głąb samego siebie i spytaj się tego zwierciadła duszy twojej, czy z ciebie zadowolone? Zastanów się do jakiego celu zmierzałeś, co osiągnąłeś, radząc się jedynie i mając za przewodnika, li własny rozum? Jesteś hrabio młodym, bogatym, wykształconym, co zrobiłeś z temi wszystkiemi darami, któremi los cię tak hojnie obsypał? Niczegoż ci nie brakuje? Czyś zupełnie zadowolony z siebie samego i z życia, jakie dotąd prowadziłeś?
— Nie, nie, zbrzydło mi, znienawidziłem je, budzi we mnie wstręt najwyższy.
— Skoro budzi wstręt w tobie, odmień tryb tego życia, oczyść ducha z ziemskich brudów; niepotrzebnych naleciałości, a w miarę, jak się zaczniesz odradzać, poznasz i będziesz umiał ocenić mądrość prawdziwą. Na czem ci dotąd życie upływało? Na rozpuście, hulatykach i wszelakich nieprawościach. Wszystko wziąwszy od społeczeństwa, coś mu oddał nawzajem? Na co używałeś dotąd majątku, który dostał ci się w udziale? Coś uczynił dla twoich bliźnich? Czyś kiedy pomyślał, o dziesięciu tysiącach dusz, twoich poddanych? Czyś starał im dopomódz moralnie, a choćby tylko fizycznie? Nie, prawda? Korzystałeś z ich pracy w pocie czoła, około dóbr twoich, aby prowadzić życie rozpustne, aby