Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 04.djvu/127

Ta strona została uwierzytelniona.

wyobrażenia abstrakcyjne, które zamykają się w samym przedmiocie przedstawionym symbolicznie.
Piotr wiedział doskonale czem są hieroglify, przeczuwając atoli zbliżające się ciężkie próby, słuchał w milczeniu i z uwagą wytężoną.
— Jeżeli jesteś niewzruszonym w twoim zamiarze profanie, zacznę wtajemniczać cię. W dowód twojej hojności, oddasz mi wszystko co masz kosztownego.
— Ależ nie mam nic przy sobie — bąknął Piotr zmieszany, sądząc, że zażądają od niego całego majątku.
— Oddasz mi zegarek, ile masz przy sobie pieniędzy, pierścionki i tem podobnie...
Piotr zdjął natychmiast z szyji łańcuch z zegarkiem, wyjął z kieszeni sakiewkę z pieniędzmi, tylko przyszło mu z wielką trudnością ściągnąć z palca grubego obrączkę ślubną.
— Na dowód posłuszeństwa, rozbierz się profanie.
Piotr zdjął frak, kamizelkę, i ściągnął but z nogi lewej. Masson roztworzył mu koszulę, po lewej stronie piersi i zawinął pantalony, również ze strony lewej, powyżej kolana. Piotr gotował się powtórzyć to samo na nodze prawej, chcąc oszczędzić trudu Ekspertowi, ten go jednak wstrzymał, podając pantofel aby go włożył na lewą nogę. Zawstydzony, zmięszany, zakłopotany, jak dzieciak niezgrabny, czekał ręce zwiesiwszy, z nogami szeroko rozstawionemi, na dalsze instrukcje.
— W dowód zupełnej szczerości, wyznaj przedemną profanie twoją główną wadę.
— Moją główną wadę? Ależ mam ich tak wiele!