Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 04.djvu/142

Ta strona została uwierzytelniona.

dzonym, zastanawiając się nad korzyściami, któreby mogły wyniknąć dla niego, z bliższego poznania ludzi tak wybitnych i wpływowych. Usiadł na miejscu wskazanem mu przez gospodynię domu, obok pięknej Heleny i przysłuchiwał się ożywionej rozmowie.
— W Wiedniu znajdują, że podstawy nowego traktatu pokojowego, są do tego stopnia niemożliwe, że nie podobna by było podpisać go nawet po najświetniejszych zwycięztwach. Wątpią również w sposób osiągnienia owych pomyślnych rezultatów. Powtarzam dosłownie frazes gabinetu wiedeńskiego — wmieszał się był do rozmowy sekretarz duńskiej ambasady.
— Owe słówko „wątpią“, jest wielce pochlebne — uśmiechnął się znacząco Schittrow „człowiek wielkich zasług“.
— Trzeba umieć odróżnić gabinet wiedeński, od zdania osobistego monarchy — wtrącił od niechcenia Mortemart. — Cesarz Franciszek, ani pomyślał o czemś podobnem. Utrzymuje to jedynie gabinet dyplomatyczny.
— Ah! mój drogi hrabio — przemówiła Anna Pawłówna. — Uiropa (wymawiała niewiedzieć dla czego, Europę z francuzka, przez miękie „Ui“, zapewne w tym celu, aby popisać się przed rodowitym Paryżaninem, piękną wymową) Uiropa nie będzie nigdy szczerą aljantką Rosji...
Zaczęła teraz wynosić pod niebiosa męztwo bohaterskie króla pruskiego, aby ułatwić Borysowi wejście na scenę.
Ten ostatni czekał cierpliwie, kiedy na niego kolej przyjdzie, zastanawiając się nad każdem słowem, wy-