Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 04.djvu/143

Ta strona została uwierzytelniona.

mówionem przez innych. Rzucał okiem kiedy niekiedy na swoją piękną sąsiadkę, która raczyła czasem odpowiedzieć najsłodszym uśmieszkiem, młodemu i świetnemu adjutancikowi.
Panna Scherer zwróciła się ma się rozumieć do Borysa, prosząc o dokładne opisanie jego prodróży do Głogowy i położenia obecnego armji pruskiej. Borys spokojnie, bez pośpiechu, opowiedział poprawnie i z doskonałym akcentem francuzkim, kilka anegdotek wielce ujmujących, o wojsku rosyjskiem i o dworze. Wystrzegał się przytem najstaranniej, wszelkiego zdania osobistego, o faktach, które przytaczał całkiem przedmiotowo. Zwrócił tym sposobem na siebie uwagę całego towarzystwa, a panna Scherer patrzała z dumą doskonałego impressaria, jak przez nią zaproszeni, umieją oceniać prawdziwą wartość sprawionej im niespodzianki i jak im smakuje zaofiarowana „nowalijka“. Helena okazywała najwyższe zainteresowanie się opowiadaniem Borysa. Wypytywała się z wielką troskliwością, dla armji pruskiej, o wszelkie szczegóły, tyczące się jej ostatniej porażki. Zadała również kilka pytań Borysowi tyczących się jego podróży.
— Musisz książę odwidzieć mnie koniecznie — rzekła ze swoim uśmiechem stereotypowym i tonem, który pozwalał się domyślać pewnych kombinacji nie znanych mu, czyniących jednak niezbędną, jego wizytę w jej domu. — We wtorek, między ósmą, a dziewiątą. Zrobisz mi książę prawdziwą przyjemność...
Borys nie omieszkał obiecać się jej najniezawodniej. Chciał rozmawiać dalej z swoją piękną sąsiadką, gdy