Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 04.djvu/171

Ta strona została uwierzytelniona.

przyjaciela księcia Andrzeja Bołkońskiego, którego nie widział od dwóch lat przeszło.
Boguczarewo rozłożyło się szeroko i wygodnie na płaszczyźnie, przeplatanej lasami i płatami ornej ziemi. Część lasu wyrąbano w pień, co nie było wcale malowniczem, i wyglądało nader prozaicznie. Dom dziedzica był zbudowany ze wszystkiemi przynależnościami na końcu wsi. Wieś sama była zabudowana w jedną linję, nad gościńcem murowanym, niby szereg wyciągnięty pod sznur żołnierzy. Po za tą długą ulicą, spostrzegało się źwierciadło wody. Było widocznem że ów staw wykopano tylko co, zapewne w celu osuszenia łąk i samej wioski. Woda była zupełnie czysta, a brzegi stawu nie miały czasu zazielenić się murawą, poróść trzciną i sitowiem. Zastawem był młody lasek, świeżo zasadzony. Wśród młodzieży, wznosiły w niebo swoje dumne korony, drzewa stare, omszałe, o koronach rozłożystych, zostawione prawdopodobnie jako nasienniki.
Budynki gospodarskie, nieopodal od domu mieszkalnego składały się z dużej stodoły, dwóch stajen murowanych i łazienki także murowanej z wysokim kominem. Dom miał dwa skrzydła, widocznie później dobudowane. Sam środek przedstawiał dość obszerne mieszkanie. Facjata z przodu z kamienia ciosowego, nie była jeszcze skończona. Wystawka owa, była otoczona ogrodem. Ostrokół i dwie bramy wjazdowe były nowiusieńkie. Pod obszerną szopą stały dwie sikawki do gaszenia pożaru i kilka beczek do wody, pociągniętych zieloną farbą. Ścieżki były wyczyszczone i piaskiem wysypane. Nad rzeczułką w ogrodzie, zbudowano mostek