Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 04.djvu/208

Ta strona została uwierzytelniona.

stępywał pokój. U pierwszych matador, do których należał i komendant szwadronu, deska szeroka przybita do dwóch kołów w ziemię wbitych, stanowiła stół. Wzdłuż fosy, z wybranej ziemi ustawiono rodzaj kanapy, szerokiej na arszyn, i dwa łóżka. Dach dany spiczasto, pozwalał wyprostować się, stanąwszy w samym środku. I na owem łożu z ziemi improwizowanem, można było usiąść, nie dosięgając jeszcze głową do pułapu. Denissow uwielbiany przez swoich żołnierzy, żył zawsze na wielką skalę. Przy jego norze dano rodzaj okna, zakleiwszy papierem szyby wybite. Gdy zimno było nadto dokuczliwe, stawiano na schodkach prowadzących do nory, przezwanej żartobliwie przez Denissowa, „salą recepcyjną“ fajerkę z węglami rozżarzonemi, które zabierano z ogniska żołnierzy. Ten żar takie ciepło rozlewał do koła, że oficerowie zgromadzeni u Denissowa, siedzieli tylko w koszulach, bez mundurów.
Rostow wróciwszy raz po nocnej służbie patrolowej, przemokły do nitki, zbity i strudzony w najwyższym stopniu, kazał sobie przynieść taką fajerkę z żarem, przebrał się w suchą bieliznę, odmówił pacierz, napił się „czaju“ gorącego, ułożył rzeczy w kącie jemu przeznaczonym i wyciągnął się na pościeli, rozgrzany, syty, z rękami podłożonemi pod głowę. Przed zaśnięciem, zaczął dumać błogo nad awansem, który czekał go wkrótce za ostatni rekonensans, wykonany nader zręcznie, pod samym nosem nieprzyjaciela.
Usłyszał nagle na dworze głos grzmiący i gniewny swojego przyjaciela. Podniósł się na łóżku, patrząc przez