Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 04.djvu/48

Ta strona została uwierzytelniona.

powiada konający z dziką nienawiścią i niepotrzebną brawurą, na mój żal niewczesny i skruchę!
Piotr należał do rzędu tych ludzi, którzy mimo słabego i chwiejnego charakteru, nie szukają nigdy powierników w cierpieniu. Walczył sam z bólem serce rozrywającym i milczał. — Jestem więc winny i powinienem znosić, ale co?... hańbę mego nazwiska, niedolę życia całego? Wszystko to wierutne szaleństwo! Moje nazwisko i mój honor, to wszystko urojenia, moje zaś „ja“, jest od tego zupełnie niezależnem!... Ścięto Ludwika XVI, uważając go za zbrodniarza. I w swojem własnem przekonaniu, mieli tak samo słuszność ci, co go na śmierć zasądzili, jak i ci drudzy, którzy uznawszy w nim i uwielbiwszy świętego męczennika, umierali również dla niego śmiercią męczeńską! Czyż potem nie posłano pod gilotynę Robespierra, dla tego że był despotą? Kto miał słuszność? Kto błądził? Nikt. Żyj póki możesz: jutro, któż wie, umrzesz, jak ja mogłem umrzeć przed godziną. Po co tak się trapić i kłopotać, gdy pomyślimy czem jest nasze życie w obec wieczności!
W chwili gdy sądził, że już potrafił się uspokoić, zjawiła się znowu przed nim Helena, owiana czarem zmysły mącącym, który upajał go zrazu i do szału dzikiego doprowadzał. Zrywał się i zaczynał biegać po pokoju, tłukąc wszystko co mu wpadło pod rękę, aby na czemkolwiek wywrzeć wściekłość nim miotającą.
— Dla czegóż powiedziałem jej: „Kocham cię?“ — pytał sam siebie po raz dziesiąty, i uśmiechnął się mimowolnie, przypomniawszy sobie frazes Molierowski. —