Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 04.djvu/53

Ta strona została uwierzytelniona.

mierzonych pod Austerlitz, opisywały jedynie w słowach nader zwięzłych i nie dość jasno określonych, że Rosjanie, po starciu potężnem i bohaterskiem, musieli ustąpić przed dwa razy liczniejszym nieprzyjacielem, rejterada odbyła się jednak w należytym porządku. Książę atoli umiał czytać między wierszami i domyślił się łacno, że Rosjanie zostali rozbici najzupełniej. W tydzień później nadszedł list od Kotuzowa, w którym donosił księciu o tajemniczem zniknięciu jego syna.
„Syn twój, stary mój druhu, padł jak bohater, ze sztandarem w dłoni, godny nazwiska, które nosił, godny ciebie, godny syn swojej ojczyzny. Żałujemy go szczerze wszyscy jak jesteśmy; dotąd zaś niewiadomo czy trzeba zaliczyć go do umarłych, czy też należy jeszcze do żyjących. Nie trać jednak nadziei, drogi mój przyjacielu, gdyby znaleźli byli jego zwłoki, nazwisko Bołkońskiego, znajdywałoby się w spisie oficerów znalezionych na placu bitwy, który to spis przysłano mi z obozu nieprzyjacielskiego przez parlamentarza“.
Stary książę otrzymał ten list późno w nocy. Nazajutrz z rana wyszedł jak codzień na przechadzkę, ponury, milczący i w najgorszym humorze. Do nikogo ust nie otworzył, ani jak zwykle do ogrodnika, ani do rządcy, ani nawet do budowniczego.
Gdy weszła córka na dzień dobry, zastała ojca jak zawsze przy tokadle, nie obrócił się jednak do niej, jak to czynił codziennie.
— Ah! księżniczko Marjo! — zawołał nagle, odtrącając od siebie cały warstat. Koło gwałtownie potrącone, obracało się dalej przez dłuższą chwilę. Zgrzyt tego koła