Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 04.djvu/69

Ta strona została uwierzytelniona.

świata tak zepsutego i przewrotnego. Nikt nie ocenia prawdziwej dobroci i czynów szlachetnych, bo widzi w nich jakby przytyk do siebie... Czy to się tak należy, czy to sprawiedliwie?... osądź sam hrabio kochany... to co uczynił Bestużew... A moje biedne dziecię dotąd nie powie o nim słowa złego... Mój syn musiał odpokutować ich szaleństwa, którymi wsławili się oboje w Petersburgu!... Bestużewowi ani cieńki włos z głowy nie spadł. Mój syn wprawdzie także mimo tego awansował, ale bo pokaż mi hrabio drugiego takiego zucha!... Co do tego pojedynku.. czy była choć odrobina serca i sumienia w tym Bestużewie?... Wiedział, że jest u mnie jednym, jedynym, i wyzywa go, i strzela mu prosto w piersi... Na szczęście, Bóg miłosierny, uratował mi go od śmierci... I cóż było do tego powodem?... Któryż z was młodych, nie ma dziś jakiejś intryżki miłosnej, i kto na to co poradzi, że Bestużew taki mąż zazdrosny? Mógł był przerwać od razu ten stosunek, ale to trwało od roku, i on go teraz dopiero wyzwał w przekonaniu, że Fedjo nie stanie mu do pojedynku, dla tego że pożyczył od niego pieniądze! Co za podłość, jaka nikczemność! Ciebie hrabio kocham z duszy, boś zrozumiał mego Fedja, a tak nie wielu potrafią ocenić jego piękną duszę.
Dołogow ze swojej strony, wypowiadał zdania w poufnej rozmowie z Rostowem, o które niktby go nie był posądził, i nie byłby się takowych po nim spodziewał:
— Uważają mnie za złego i przewrotnego, ale to mi wszystko jedno! Dbam jedynie o tych, których kocham, i dla nich gotówbym życie własne oddać. Co do reszty, bez wahania, z krwią najzimniejszą zdeptałbym ich jeże-