Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 04.djvu/86

Ta strona została uwierzytelniona.

szampana. To go wstrzymało. Wypił duszkiem i postawił zwykłą sumkę dwadzieścia rubli.
— Ależ postaw od razu wszystko, prędzej się odegrasz! — wtrącił od niechcenia Dołogow, mimo że zdawał się na niego wcale nie patrzeć. — Dziwna rzecz, inni ze mną wygrywają, a ty zawsze tylko przegrywasz. Może dla tego że się mnie boisz, co?
Rostow rady usłuchał. Podniósł z ziemi siódemkę kierową z jednym rożkiem cokolwiek zagiętym, która następnie utkwiła mu w pamięci aż nadto wyraźnie. Na tej karcie napisał dużemi cyframi 800 rubli i czekał z najwyższym niepokojem, chociaż na pozór uśmiechał się bezmyślnie do Dołogowa. Wzrokiem rozpłomienionym gorączką śledził ruch rąk, które karty na stół rzucały Strata lub zysk, stanowiły dla niego kwestję żywotną, a o tem miała decydować owa siódemka kierowa, padając na stronę bankiera lub dla niego. Na tydzień przedtem, ojciec wręczając mu dwa tysiące rubli, zwierzył mu się w sekrecie, że jak zwykle, czuje wielki brak pieniędzy. Prosił go usilnie, żeby ile możności oszczędzał się w wydatkach, te bowiem pieniądze muszą wystarczyć przynajmniej do pierwszego maja. Mikołaj zaręczył najsolenniej, że wystarczą mu jak najlepiej, a tymczasem już nie miał tylko 1200 rubli. Jeżeliby zatem przegrał teraz, musiałby zapłacić 1.600 rubli, prawie całą sumę daną mu przez ojca, i złamać słowo, które na nim wymógł był hrabia.
— Niechże mi da już raz tę nieszczęsną kartę — mówił sobie w duchu — a chwytam za czapkę, wynoszę się stąd czemprędzej i lecę sznurkiem do domu, zjeść