Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 05.djvu/112

Ta strona została uwierzytelniona.

rzuciwszy nagle Piotra, poszedł prosto ku Nataszce i przy niej usiadł.
Berg rozpromieniony, nie przestawał się uśmiechać tryumfująco. Wieczór udał mu się znakomicie. Rozmowa z damami, kręciła się niby na igle. Jenerał beształ przy grze na lewo i na prawo, głos podnosząc, jakby stał przed frontem. Samowar olbrzymi kipiał bez ustanku, tak jak wszędzie. „Czaj“ pito garncami, ciasta zajadano z apetytem, cóż mu mogło do szczęścia brakować? Jednego dotąd nie dostawało: Oto uważał gdzie indziej, że mężczyźni prowadzili nieraz dysputy zacięte pomiędzy sobą, zwykle w kwestjach ważnych z dziedziny polityki. Aby go i na tym punkcie zadowolnić, jenarał wyprowadził na tapet coś podobnego, wołając na pomoc Piotra, przeciw pułkownikowi. Ten bowiem nie godził się z jenerałem, w kwestji wojen w Hiszpanji.





XXII.

Nazajutrz na usilne prośby Rostowa, Andrzej był u nich na objedzie i tamże spędził cały wieczór.
Każdy z obecnych mógł tem łatwiej odgadnąć, co go tam wiodło i dla kogo przychodził, że się z tem wcale nie taił. Nataszka w siódmem niebie, podniecona, rozradowana, czuła że nadchodzi dla niej chwila ważna i stanowcza. Cały dom Rostowów dzielił z nią to przeczucie. Hrabina studjowała Bołkońskiego, wzrokiem tę-