Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 05.djvu/43

Ta strona została uwierzytelniona.

jakie odniosłem wrażenie. Żyje prawie w nędzy, a od trzech lat cierpi męki piekielne, na kamień w pęcherzu. Nigdy jednak z ust jego nie wyrwie się jęk, nie wyrwie słowo skargi. Od świtu, aż późno w noc, prócz chwil kilku przeznaczonych na posiłek nader skromny, poświęca czas cały swoim pracom naukowym. Przyjął mnie bardzo serdecznie, i prosił żebym usiadł na łóżku na którym leżał. Zbliżyłem się do niego ze znakami Wielkiego Orientu i Jerozolimy. Odpowiedział na nie, a potem zapytał z łagodnym uśmiechem, czegom się nauczył w lożach pruskich i szkockich? Opowiedziałem mu wszystko szczegółowo, jak również o moich propozycjach zrobionych braciom w Petersburgu. Nie zataiłem przed nim, jak zostałem źle przyjęty, po czem nastąpiło moje zerwanie z braćmi. Milczał dość długo, wreszcie objawił swoje zdanie, które rozjaśniło mi natychmiast, tak przeszłość jak i przyszłość moją. Uderzyło mnie jak grom jego pytanie: — „Czy pamiętasz o trzech głównych celach stowarzyszenia?: 1mo ścisłe zachowanie i zgłębianie tajemnic; 2do oczyszczanie i udoskonalenie samego siebie, aby módz uczestniczyć w tych tajemnicach; 3tio nakoniec: udoskonalenie całej ludzkości, przez chęć oczyszczania się z brudów ziemskich. Któryż z tych trzech jest celem najgłówniejszym? Udoskonalenie moralne, bezwątpienia, do niego bowiem możemy zawsze dążyć, w jakichkolwiek znajdujemy się stosunkach i okolicznościach. Ale jest to ten jednocześnie, który wymaga po nas najcięższej pracy. Możemy bardzo łatwo grzeszyć pychą, jeżeli zwracamy się zuchwale i wdzieramy się gwałtem w odgadywanie tajemnic, których nie jesteśmy godni