Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 05.djvu/54

Ta strona została uwierzytelniona.

wydawał nader mało. Za to dom jaki prowadzono w Otradnoe, a szczególniej sposób rządzenia majątkiem Mitenki, któremu hrabia ufał na ślepo, pomnażał długi z dniem każdym. Rosły one niby grudka śniegu spadająca z lodowców alpejskich. Zanim dosięgnie ich stóp, przemienia się w straszną lawinę, zasypującą wsie całe. Stary hrabia widział jeden jedyny punkt wyjścia z tego rozpaczliwego położenia: dostać jaką przynośną posadę u dworu. W tym więc celu wybrał się z całą rodziną do Petersburga, aby wyprosić sobie dobre miejsce, i (jak dodawał) żeby zabawić swoje panny po raz ostatni.
Nie długo po przybyciu Rostowów do Petersburga, Berg oświadczył się o Wierę i został przyjęty.
W Moskwie Rostowy, rzecz naturalna, należeli do najwyższych sfer towarzyskich. Tu jednak ich kółko było poniekąd różnorodną mieszaniną. Przyjmowano ich ogólnie jako parafjaninów. Ci nawet, którzy w Moskwie prawie nadużywali ich gościnności, raczyli zaledwie przyznać się do nich w Petersburgu.
I tu prowadzili jak zawsze dom otwarty. Ich wytworne kolacyjki gromadziły osobistości najrozmaitsze i najdziwaczniejsze. Z dawniejszych znajomych zjawiali się kiedy niekiedy ich wiejscy sąsiedzi, jeżeli którego nagła sprawa przypędziła do Petersburga. Ich córki występywały wszędzie z dworską freiliną, hrabianką Perońską. Do gości prawie codziennych należał Piotr Bestużew, którego hrabia spotkawszy raz na ulicy, zaciągnął gwałtem do siebie na wieczór, i pewien syn pocztmistrza. Ojciec jego był dawniej w stacji pod Otradnoe. Ma się rozumieć, że i Berg spędzał w domu Rostowów każdą