Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 05.djvu/87

Ta strona została uwierzytelniona.

rozkoszny, pełen wdzięczności i nadziemskiej uciechy. Oczy błysnęły ogniem namiętnym, zamiast zalśnić łzami bolu i gorzkiego zwątpienia. Zdawały się przemawiać do Andrzeja: — „Czekamy na ciebie nudziarzu, całą wieczność“. Wzruszona i szczęśliwa niewypowiedzianie, pochyliła się ruchem pełnym gracji niewymuszonej, na ramię swego tancerza, który uchodził (najsprawiedliwiej zresztą) za walcującego najdoskonalej w świecie. Ona tańczyła tak samo nieporównanie. Jej drobne nóżki, zaledwie muskały koniuszkami palców posadzkę, niby ptasie skrzydełka, wody zwierciadło. Zapewne, jej cienkie rączki, biust trochę jeszcze za mało rozwinięty i pierś dopiero wyłaniająca się z pączka, nie mogły wytrzymać porównania, z majestatyczną pięknością Heleny. Na tym tam biuście, spoczęło dotąd tyle tysięcy spojrzeń namiętnych, że zostawiły po sobie rodzaj łuny, nadającej ciału Heleny odblask różowawy, który zmysły mącił i prawie do szału doprowadzał. Co do Nataszki, była ona po prostu, młodziutką dzieweczką, nieświadomą dotąd samej siebie, wygorsowaną po raz pierwszy w życiu, czego byłaby się wstydziła na pewno, gdyby jej nie wytłumaczono najdobitniej, że tak być musi.
Książę Andrzej lubił taniec. Tym razem jednak, dał się zrazu namówić do walca Piotrowi, najprzód: żeby przyjacielowi nie zrobić przykrości, powtóre: żeby przerwać nudną rozmowę polityczną, która go w tej chwili nużyła niesłychanie. Wybrał Nataszkę na chybił trafił. Zaledwie jednak objął ramieniem jej kibić toczystą, tak wiotką i elastyczną, zaledwie uczuł jej dotknięcie na swojem ramieniu, przycisnął ją do swojej piersi szerokiej,