Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 06.djvu/132

Ta strona została uwierzytelniona.
XVIII.

Borys nie znalazłszy panny posażnej w Petersburgu, rozpoczął w Moskwie te same poszukiwania. Tak było rzeczywiście, jak mówił Piotr, że wahał się dotąd między dwiema dziedziczkami najbogatszemi w całem mieście, Julją Kuragin i księżniczką Bołkońską. Marja pomimo swojej brzydoty, budziła w nim więcej sympatji, i dawała pewniejszą rękojmię, przyszłego szczęścia domowego. Od owego dnia atoli, w którym odbył się objad na św. Mikołaja, w pałacu Bołkońskich, starał się nadaremnie poruszyć tę kwestję drażliwą i delikatną. Marja prawie go nie słuchała, odpowiadając na pytania z najwyższem roztargnieniem, ni w pięć, ni w dziewięć. Julja przeciwnie, przyjmowała najchętniej jego hołdy, z widocznem zadowoleniem, chociaż okazywała to w sposób niezwykły, i nader oryginalny.
Kończyła obecnie lat dwadzieścia i siedm. Wspomnieliśmy już o tem, że śmierć obu braci, uczyniła ją bardzo bogatą, piękność jednak, minęła bezpowrotnie. Ona atoli była najmocniej przekonaną w swojej próżności i zarozumieniu, że nigdy nie była piękniejszą, ponętniejszą i pożądańszą. Wielkie dochody, podtrzymywały te jej słodkie ułudy. Trzydziestka nadchodząca szybkim krokiem, czyniła ją mniej niebezpieczną dla mężczyzn. Korzystali bezkarnie z jej objadów, wytwornych kolacyjek, z doborowego towarzystwa, które zbierało się w jej obszernych salonach. Żaden z nich nie obawiał się tem skompromitować, lub zajść z nią w nadto bliskie stosunki. Taki, który byłby jej unikał najstaranniej, temu lat dziesięć, aby „nadto nie zabrnąć!“... dziś obchodził