Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 06.djvu/144

Ta strona została uwierzytelniona.

ci oddał tymczasem pod opiekę, tę parkę turkaweczek?... Muszę wybrać się tam na kilka dni...
— Dobrze, dobrze! U mnie pewno nie stanie im się nic złego. Będę na nie chuchała, dmuchała. Pokażę światu, nakarmię, napoję, no, czasem i pogderam, jak będzie za co. — Tu dotknęła się lekko dłonią szeroką policzka Nataszki, która była jak wiemy jej chrzestną córką i największą faworytką.
Nazajutrz wykonano ściśle program z góry ułożony. Pokłoniwszy się Matce Boskiej Iwerskajej, zajechano na walną naradę, do sławnej paryskiej modystki pani Aubert Chalmé. Marja Dmytrówna tak imponowała Francuzicy i takim strachem napełniała, że byle zbyć się jej prędzej z karku, odstępywała największe swoje elegancje, częstokroć ze stratą. Obstalowawszy u niej znaczną część wyprawy, wrócono do domu. Marja Dmytrówna, wypchnęła z pokoju Sonię bez ceremonii i tak przemówiła do Nataszki:
— Teraz pogadajmy w cztery oczy... Winszuję ci całem sercem, żeś potrafiła zahaczyć tak zachwycającego narzeczonego. Jestem z tego uradowana dla ciebie. Co do niego, znany mi od kołyski... — Nataszka zarumieniła się, z dumy i zadowolenia. — Kocham go, jak i resztę jego rodziny... Posłuchaj mnie teraz uważnie. Stary książę, dziwak niesłychany, jest przeciwny temu związkowi. Andrzej jednak nie jest dzieciakiem i może bardzo łatwo obejść się bez ojca przyzwolenia. Jest to atoli zawsze przykrą ostatecznością, wchodzić w rodzinę, gdzie nas sobie nie życzą... Byłoby stokroć lepiej starać się o względy ojca. Skoro zechcesz szczerze, uda ci się to