Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 06.djvu/188

Ta strona została uwierzytelniona.

Zaszeleściała suknia jedwabna, na progu stanęła Helena! Nataszka spojrzała na niego, drżąca i niepewna, jakby żądała tłumaczenia, co znaczyła ta napaść na gładkiej drodze? Następnie zbliżyła się do hrabiny.
— Słówko! tylko jedno słówko! — szepnął Anatol błagająco.
Zwolniła kroku, pragnąc usłyszeć to słowo jak najprędzej, któreby rozjaśniło owe ciemności otaczające ją wokoło. Możeby i ona wtedy potrafiła zdobyć się na jakaś stanowczą odpowiedź.
— Nataljo! — powtórzył idąc za nią — słówko! słóweczko! — Nie wiedział jednak sam, co ma jej powiedzieć właściwie. Siostra wzięła tymczasem pod ramię Nataszkę, i w troje wrócili nazad do głównego salonu. Rostowy nie zostali na kolacji, i wkrótce po tym wypadku odjechali.
Nataszka oka tej nocy nie zamknęła, dręczona zagadką nie do rozwiązania, którego z nich kocha na prawdę? Przecież nie zapomniała o serdecznym przywiązaniu do księcia Andrzeja... ale kochała jednocześnie i Anatola, temu nie mogła zaprzeczyć.
— Czyż inaczej mogłoby się było stać to wszystko? myślała leżąc na łóżku z oczami szeroko otwartemi. — Byłażbym odpowiedziała uśmiechem, na jego uśmiech, zawisła z taką rozkoszą niewypowiedzianą na jego ustach? Jeżelim dopuściła się tego, to li z przyczyny, żem go pokochała na pierwszy rzut oka!... To znaczy zatem że Anatol jest o tyle dobry i szlachetny, o ile jest pięknym. Nie mogłam więc oprzeć się jego namiętnej miłości. Cóż na to poradzę? Kocham jednego, ko-