Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 06.djvu/8

Ta strona została uwierzytelniona.

właśnie lat dwadzieścia. Piękność jej była w pełnym kwiecie; nie mogła się już zwiększyć. Taka, jaką była obecnie, olśniewała i zachwycała wszystkich. Od chwili powrotu Mikołaja, oddychała niejako szczęściem i miłością. To jej uczucie, tak stałe, tak wierne, tak gotowe do wszelkich ofiar, napełniało dumą i radością młodego huzara. Pawełek i Nataszka wprawili brata w nie lada zdumienie. Zmienili się byli oboje do niepoznania. Zostawił malca odjeżdżając. Dziś zobaczył przed sobą prawie młodzieńca, mimo że Paweł nie miał jeszcze lat piętnastu. Wyrósł, zmężniał, był smukły jak sosenka, twarz miał bardzo ładną, z wyrazem pełnym sprytu i wyższej inteligencji. Głos nawet zaczął mu grubieć i przybierał dźwięki męskie, barytonowe. Tak samo uderzyła go postać Nataszki, najzupełniej przeobrażona. Powodził za nią oczami i rzekł w końcu żartobliwie:
— Wiesz co, przestałaś być samą sobą!
— Dla czego? Czy znajdujesz żem zbrzydła i zestarzała się?
— Wręcz przeciwnie! A co za powaga, w księżnej najmiłościwszej! — dodał po cichu.
— Tak, tak, ma się rozumieć! — roześmiała się wesoło, opowiadając natychmiast, z wszelkiemi szczegółami, cały swój romans z Andrzejem, od chwili jego pojawienia się w Otradnoe. Pokazała mu w końcu księcia list ostatni:
— Czyś zadowolony? — spytała. — Ja bo czuję się tak niewypowiedzianie szczęśliwą i spokojną!
— Wszystko zatem w porządku — brat odrzucił. —