Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 07.djvu/21

Ta strona została uwierzytelniona.

Tańczono jeszcze w najlepsze o północy. Helena nie znajdując w koło siebie godnego jej tancerza, poprosiła sama Borysa, żeby stanął z nią do mazura, do którego zabierano się właśnie. Oni byli trzecią parą. Borys patrzał najobojętniej w świecie, na wspaniałe i olśniewająco białe ramiona i biust Heleny, jak zawsze bezwstydnie obnażony, który odbijał jaskrawo, od sukni z gazy ciemno wiśniowej, przyozdobionej bogato, złotym haftem wypukłym. Rozmawiali o swoich dawniejszych znajomych, o tem i owem... Borys jednak nie spuszczał z oka cara, który stojąc w drzwiach parapetowych od ogrodu, zatrzymywał łaskawem skinieniem, to jednych, to drugich, obdarzając słówkami miodowemi, jak on to jedynie potrafił.
Uderzyło wkrótce Borysa, że Bałakow, jeden z carskich ulubieńców, zbliżył się poufale na dwa kroki, w chwili kiedy car rozmawiał w najlepsze, z jedną z najpiękniejszych dam polskich. Aleksander spojrzał na śmiałka pytająco, zrozumiawszy atoli, że musi mieć nader ważny powód do postępowania podobnego, wbrew wszelkiej dworskiej etykiecie. Skłonił się więc damie najuprzejmiej i zwrócił się do Bałakowa. Twarz cara pobladła, gdy mu Bałakow szepnął coś do ucha i można było wyczytać w jej wyrazie najwyższe zdumienie. Wziął go car pod ramię, pociągając żywo za sobą do ogrodu. Nie zwracał wcale uwagi na zaciekawienie tłumu, który jednak usuwał się przed carem z całem uszanowaniem. Borys spojrzał na Arakczejewa, ministra wojny. Zauważył jego pomięszanie, gdy zjawił się nagle Bałakow przy boku cara. Widział jak wysuwa się naprzód. Spo-