Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 07.djvu/217

Ta strona została uwierzytelniona.

wane, ulgi w pańszczyźnie i dziesięcinie składanej panu ze wszystkiego, co tylko chłopi posiadali, nie tylko nie ułagodziło ich buty, ale wręcz przeciwnie zrobiło ich jeszcze dzikszymi i niesforniejszymi. Krążyły wiecznie pomiędzy nimi wieści najpotworniejsze, którym święcie wierzyli. To opowiadano sobie na ucho, pod pieczęcią tajemnicy, że cała ludność w Bugaczerewie, zostanie „posłaną“ i zapisaną, w „kozaki“. To znowu ktoś im podszepnął, że ich zmuszą do innego wyznania, do innej religji. To powołując się na przysięgę wykonaną jeszcze Pawłowi I, w roku 1797, przebąkiwano, że byłby ich wtedy car uwolnił zupełnie od poddaństwa i pańszczyzny, ale pany nie chcieli do tego dopuścić. Byli i tacy pomiędzy nimi, którzy czekali jeszcze ciągle na powrót Pawła III. Miał on według bajki obiegającej z ust do ust, powrócić na tron za lat siedm. Wtedy wszyscy zostaną wolnymi, wszystko będzie dozwolonem i tak uproszczonem, że wszelkie prawa staną się wprost zbytecznemi. Było to czemś niepewnem, niejasnem, zbliżonem do podania apokaliptycznego, o przyjściu na świat Antychrysta. To też wojna wydana w roku 1812 przez Bonapartego i wkroczenie Francuzów w głąb Rosji, wydało im się dalszym ciągiem przepowiedni, nurtujących im po głowach i podniecających ich wyobraźnią, o wolności nieograniczonej przed przyjściem Antychrysta i przed końcem świata.
W okolicy Boguczarewa było kilka wielkich kluczów, należących bądź do dóbr koronnych, lub też do możnych bojarów, którzy nigdy w tych majątkach nie mieszkali. Nie było też w owych wsiach „ludzi dworskich,“ trochę