Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 07.djvu/220

Ta strona została uwierzytelniona.

gminy, zgromadzić we wsi potrzebna ilość podwód pod rzeczy księżniczki Marji, chłopi zebrawszy się tłumnie na walną naradę, postanowili nieodwołalnie nie usłuchać rozkazu i nie dopuścić nikogo do opuszczania wsi. Tu zaś czas naglił, nie było ani chwili do stracenia. Marszałek szlachty przyjechał był znowu, nie ręcząc nawet za jutro! Pomimo, że był się obiecał solennie na pogrzeb zmarłego księcia, nie mógł być na nim w skutek nagłego posunięcia się naprzód Francuzów. Miał zaledwie tyle czasu, aby wywieść żonę i dzieci w miejsce bezpieczne, zabierając jednocześnie rzeczy i sprzęty najcenniejsze.
Wójt Hrehory Dron, którego książę nieboszczyk zwykł był Hryciem nazywać, pełnił ten urząd w Boguczarewie od lat trzydziestu dwóch. Był to istny Herkules, z rodzaju tych olbrzymów z siłą niespożytą, którzy dobiegają do lat siedmdziesięciu, bez jednego włoska siwego, ze wszystkiemi zębami, raźni i dziarscy, jakby liczyli dopiero połowę tego wieku sędziwego.
Po owej emigracji, do której i pan wójt należał, wrócił on jeden z pierwszych do Boguczarewa. Ponieważ nie było wówczas nikogo lepszego pod ręką, Hrehory wójtował dalej gromadzie, ku zadowoleniu ogólnemu tak dworu, jak i gminy całej. Chłopstwo bało go się jak ognia, a nieboszczyk książę, nazywał go czasem na żarty „ministrem“.
Nikt nigdy nie widział Drona chorym ani pijanym. Nie wyglądał nigdy znużonym, mimo że nieraz w polu ciężko pracował i po kilka nocy z rzędu nie spał, jadąc gdzieś z pańskim transportem. Nie umiał czytać, ani