Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 07.djvu/260

Ta strona została uwierzytelniona.

do przejrzenia, jak też i rozmaite dokumenta do podpisania...
Drugi adjutant pojawił się w tej chwili na progu, zapowiadając, że pomieszkanie gotowe na przyjęcie jego książęcej mości. Kutuzow zmarszczył brwi niechętnie, nie chciał bowiem wejść do domu, przed załatwieniem tych wszystkich nużących go i udręczających interesów.
— Nie, nie — bąknął. — Tu mi przynieść jaki mały stoliczek... A ty Andruszka, nie odchodź proszę cię! — przemówił czule do księcia Bołkońskiego.
Podczas gdy jenerał służbowy zdawał raport, zaszeleściała za drzwiami od sieni spódnica jedwabna. Andrzej zaglądnął do środka i zobaczył młodą i bardzo ładną popadję, w spódnicy pąsowej, w cieniutkiej koszuli białej misternie wyszywanej różnobarwnemi jedwabiami i w chustce tureckiej na głowie, zgrabnie związanej. Niosła na srebrnej tacy chleb i sól na powitanie gościa dostojnego. Adjutant wytłumaczył szeptem Andrzejowi, że to gospodyni domu, a że przedtem jej mąż powitał już był przed cerkwią Kutuzowa, niosąc krzyż i kropidło z wodą święconą. Dodał z uśmiechem, oblizując się jak kot do śmietanki:
— Powiadam ci mości książę, bestyjka ładna, że aż oczy bierze do siebie, a zalotna, niby pierwsza lepsza, z naszych kokietek salonowych.
Te ostatnie słowa uderzyły Kutuzowa i on więc spojrzał mimowolnie ku drzwiom od sieni. Raport jenerała służbowego miał cel główny, ganić ostro tego, który w tej właśnie wsi, kazał wojsku rozłożyć się obozem. Był zaś nim Barclay de Tolly. Kutuzow słuchał go z