Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 07.djvu/261

Ta strona została uwierzytelniona.

tem samem roztargnieniem, jak wpierw namiętnego wywodu Denissowa, a przed siedmiu laty dysput rozmaitych podczas rady wojennej w przeddzień bitwy pod Austerlitz. Dla tego tylko słyszał coś nie coś, że miał uszy, które słów tych słuchały, prawie pomimo jego woli i pomimo kawałka liny okrętowej, który nosił Kutuzow w jednem z nich. (Według zabobonu ludu rosyjskiego, jest to jedynym środkiem przeciw bolom zębów). W twarzy Kutuzowa malowała się zresztą najzupełniejsza obojętność. Było widocznem, że ani się dziwi, ani go też nie zajmuje, to, co mu prawią jedni i drudzy. Wysłuchuje zaś wszystkiego cierpliwie, do końca, jak się znosi naprzykład: długie Te Deum dziękczynne, podczas uroczystego nabożeństwa. Wiedział zawsze z góry, co mu kto powie. Denissow prawił mu rzeczy bardzo mądre i trafiające do przekonania; jenerał służbowy mówił jeszcze rozumniej i dobitniej. Cóż z tego, kiedy Kutuzow pogardzał tak samo nauką jak i wszelką teorją na papierze. Według jego zdania, zupełnie coś innego miało przeciąć gwałtownie ów nierozplątany dotąd węzeł gordyjski i zmienić bieg wypadków; coś nie zależnego, od powyższych dwóch przymiotów. Andrzej śledził bacznie wyraz twarzy wodza naczelnego. Najprzód malowała się w niej nuda straszliwa, następnie ciekawość obudzona szelestem spódnicy kobiecej, nareszcie chęć zachowania wszelkich pozorów przyzwoitej powagi w obec podwładnych. Było widocznem, że jeżeli nie szedł na lep gorącego patrjotyzmu Denissowa, i nie okazywał ze swojej strony tak szalonego zapału, to dla tego po prostu, że był starym i doświadczeńszym. Znał życie.