Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 07.djvu/59

Ta strona została uwierzytelniona.

— Po co mówić takie rzeczy, teraz szczególniej, kiedy idziesz na wojnę, na tę straszną wojnę? — wtrąciła Marja nieśmiało. — Stoi nad grobem! Mówiła mi panna Bourrienne, że pytał się o ciebie kilkakrotnie... — usta jej drżały kurczowo, a łzy grube toczyły się jedna za drugą po zwiędłych policzkach. Andrzej odwrócił się od niej w milczeniu.
— Boże wielki! — wykrzyknął nagle, chodząc szybko po pokoju. — I powiedzieć, że tacy nędznicy, mogą być przyczyną nieszczęścia istot najszlachetniejszych! — Siostra struchlała, odczuwszy w tych słowach ból gwałtowny, serce rozrywający. Zrozumiała, że to odnosi się nietylko do jednej panny Bourrienne, ale również i do człowieka, który dla podłej igraszki, zabił jego własne szczęście bezpowrotnie!
— Jędrusiu, błagam cię — dotknęła się pieszczotliwie jego ramienia, z oczami promieniejącemi słodko przez łzy — nie myśl że ból mogą sprawić ludzie... oni są jedynie narzędziem w ręce Boskiej. — Wzrok jej, utonął w jakąś dal, wysoko po nad głową brata, jakby tam szukała postaci znanej dobrze i nad wszystko ukochanej. — Cierpienie On nam zsyła... wierz mi... nie powinniśmy zatem kazać ludziom za to odpowiadać. Jeżeli ci się zdaje, że ktoś cię skrzywdził i ból sprawił, przebacz mu i zapomnij o tem. Nie mamy prawa karać. I ty zrozumiesz kiedyś, jakiem szczęściem jest przebaczenie.
— Gdybym był się urodził kobietą, zrobiłbym tak niezawodnie. Przebaczać, to główna wasza cnota. Wręcz przeciwnie dzieje się z mężczyzną. Ten nie może i nie powinien, ani przebaczać, ani zapominać... „Skoro sio-