Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 07.djvu/72

Ta strona została uwierzytelniona.

mego monarchy. Pfuhl zerwał się na równe nogi, mówiąc dalej z coraz większem uniesieniem:
— Wszystko popsuto, pogmatwano, chciano zrobić lepiej niż ja, a teraz udajecie się do mnie napowrót!... Jakie jest na to lekarstwo, pytasz się książę? Ja już teraz nic nie wiem!... Powtarzam, że trzeba wszystko wykonać dokładnie podług planu, na podstawach, które wam podałem, dość, spodziewam się, jasno i wyraźnie! — uderzył po stole swojemi kościstemi palcami. — Gdzież tu jest jaka trudność nie do pokonania? — Nie istnieje wcale!... Takie bzdurstwa! dzieciństwa!... — Zbliżył się do mapy rozłożonej, pokazując szybko palcem punkta rozmaite, wykazując w miarę jak posuwał się dalej, że nic w świecie, żaden traf niespodziewany, nie byłby w stanie zniweczyć jego planu, ani unicestwić pożyteczności szańców nad Dryssą. Wszystko bowiem było z góry obmyślane, obrachowane najdokładniej. Choćby nawet nieprzyjaciel zajął tył armji rosyjskiej, zgubiłby tem siebie jedynie.
Paulucci nie mówiąc wcale po niemiecku, zadał mu kilka pytań w języku francuzkim. Ponieważ Pfuhlowi było nader trudno wyrażać się po francuzku, Woltzogen pospieszył mu na pomoc, i zaczął tłumaczyć mówiąc z niesłychaną szybkością, Pfuhla zapatrywania, że wszelkie trudności, z któremi obecnie nie wiedzą jak sobie radzić, pochodzą z tego jedynie, że nie wykonano dokładnie jego planu. Pfuhl zamilkł zupełnie, niby matematyk, który nie raczy zastanawiać się dłużej nad problematem rozwiązanym raz nieomylnie. Zostawił wolne pole Woltzogenowi, który przedkładając myśli wielkie swojego prze-