Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 07.djvu/83

Ta strona została uwierzytelniona.

czepku i białym pikowym kaftaniczku, ładna, świeża blondyneczka, dość tłuściutka, siedziała na ławce, na pierwszem miejscu. Zasłaniała sobą męża, który leżał rozciągnięty na tej samej ławce za nią w tyle, spiąc twardo i chrapiąc niby trąby jerychońskie, śmiano się i dowcipkowano na wyścigi, w chwili gdy ukazali się na progu dwaj nowi przybysze.
— Tu się więc bawią? — spytał drwiąco Mikołaj.
— Ha, ha, ha! — przyjęto ich śmiechem homerycznym. — Pięknie wyglądacie, niema co mówić! Istne rynny... Tylkoż nie zalejcie nam wodą naszego salonu.. Nie zniszczcie sukni naszej królowej.
Rostow z Ilinem oglądnęli się w koło, szukając jakiego kącika, gdzieby mogli przebrać suchą bieliznę, nie obrażając wstydliwości młodej niemeczki. Jeden róg izby był wprawdzie oddzielony przepierzeniem z desek, ale tam usadowiło się trzech oficerów do kart, przy jakimś stole kulawym. Miejsce było nimi szczelnie wypełnione, oni zaś tak byli grą zacietrzewieni, że ani myśleli ustąpić. Niemeczka wzruszona litością, dla Rostowa i Ilina, z których woda lała się ciurkiem, odwróciła się od nich rozpościerając szeroko swoje spódniczki w rodzaju parawana. Za tą zasłoną improwizowaną i z pomocą Ławruszki, mogli nareszcie pościągać ubranie przemokłe do nitki i wziąć na siebie coś suchego.
Rozniecono ogień, o ile to było możebnem w piecu na pół rozwalonym. Wyszperano i wyciągnięto ze śmiecia jakąś deskę. Położono ją na dwóch kulbakach, i okryto je czaprakami. Rostow kazał Ławruszce nastawić samo-