Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 08.djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.

o Pawła ukochanego. Prawie wszyscy znajomi Rostowów opuścili Moskwę. Rodzina błagała hrabinę, żeby pójść za tamtych dobrym przykładem. Ona jednak ani chciała słyszeć o wyjeździe z miasta, dopóki nie dostanie napowrót swego ubóstwionego Pawełka. Przybył nareszcie do Moskwy w dniu 9 września. Jakież było atoli matki zdziwienie, gdy ten oficerek szesnastoletni, okazał zupełną nieczułość na matki wylewy miłości dla niego, przesadzone i prawie chorobliwe. Zmieniła też natychmiast taktykę, ze zwykłym sprytem kobiecym i nie zdradziła przed nim, ani jednem słówkiem chęci gorącej, nie wypuszczenia go więcej samopas z pod swoich skrzydeł macierzyńskich. Odgadł to jednak Pawełek wiedziony dziwnym instynktem, a nie chcąc się dać zniewieścić (jak utrzymywał), odpowiadał na wszelkie objawy matczynej czułości, z wyrachowaną, lodowatą obojętnością. Aby zaś tem skuteczniej od niej się uwolnić, spędzał całe dni z Nataszką, którą zawsze bardzo lubił, uważając jakby za wiernego towarzysza do wszystkich psot i figli.
Niedbałość dobroduszna i niedołęstwo wrodzone, nieopuszczało i teraz samego hrabiego Rostowa. To też w dniu 9 września, wyznaczonym nibyto do ich odjazdu, niczego po temu nie przygotowano. Wozy potrzebne do pakowania rzeczy i sprzętów najkosztowniejszych, nadeszły dopiero jedenastego września z ich dóbr z pod Moskwy. Od 9 do 12 września panował w Moskwie całej niepokój gorączkowy. Tysiące wozów i teleg obdrapanych, zwoziło codziennie rannych po ostatniej bitwie pod Borodynem. Owe transporta krzyżowały się u miejskich rogatek, z takim samym długim sznurem powózek,