Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 08.djvu/196

Ta strona została uwierzytelniona.

przez rój opuszczonym, słyszy się tylko jakieś głosy słabiutkie, jakiś szmer zaledwie dosłyszany. Przez otwór nie czuje się zapachu wosku i miodu zbieranego na kwiatów kielichach razem z ich wonią, nie widzi się bogactw nagromadzonych przez skrzętne robotnice. Niema czujnej straży, gotowej każdej chwili ostrzedz o grożącem niebezpieczeństwie, brzęczeniem i ukąszeniem jadowitem śmiałka, z narażeniem życia własnego, byle tem wybawić od śmierci resztę gromady. Nie ma w ulu owej pracy cichej i prawidłowej, tylko jakiś nieład, zamieszanie, szmer ciągły, niespokojny i jakby płynący z trwogi wielkiej! Nie wychodzą z ula pszczółki lekkie, aby dążyć na pola i łąki po zdobycz i wracać po robocie do ula, z swoim słodkim ciężarem. Zakradają się li do jego wnętrza szerszenie rabusie i wylatują z tamtąd obładowane miodem kradzionym. Zamiast łańcucha z pszczół utworzonego, za pomocą łapek, łączących się jedna z drugą i dźwigających na sobie wosk potrzebny do budowania misternych komórek w plastrach, pasiecznik dostrzega tylko na spodzie ula pszczoły zdrętwiałe, przez pół nieżywe, wlokące się bez celu, nie wiedząc po co i na co, po wązkich ściankach ula. Zamiast równej, gładkiej powierzchni, starannie umiecionej ich delikatnemi, wachlarzowatemi skrzydełkami, tu i owdzie sterczą wosku kawałki niekształtne, leżą pszczoły ginące, które już tylko słabo łapeczkami poruszają, lub trupy pozbawione nawet ostatniej posługi i niepochowane wcale. I część wierzchnia ula przedstawia ten sam obraz spustoszenia. Komórki, zbudowane z takim artyzmem, straciły swój pierwotny urok dziewiczy. Wszystko stoi