Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 08.djvu/239

Ta strona została uwierzytelniona.

nieprawości, potworem, chłepczącym z rozkoszą krew ludzką, dzikim najeźdźcą jego ojczyzny! Dlatego z pewnością, liczba głosek w jego nazwisku zgadzała się z liczbą apokaliptyczną Bestji!
Znał wszystkie szczegóły zamachu na życie Napoleona, pewnego studenta niemieckiego w Wiedniu w roku 1809. Pamiętał że rozstrzelano skrytobójcę. Niebezpieczeństwo atoli, które mu groziło, podniecało go jeszcze bardziej, utwierdzając w powziętym zamiarze.
Unosiły go dwa sprzeczne uczucia z równą gwałtownością. Najprzód chęć i potrzeba poświęcenia się i cierpienia. To uczucie wzbudziło się w jego sercu na widok niedoli ogólnej. Ono zaprowadziło go do Mozajska, w sam ogień kartaczowy; ono zmusiło go do porzucenia własnego pałacu, wyrzeczenia się wszelkich wygód i przyjemności życia, do czego przywykł był od lat dziecięcych, do spania na twardym sienniku nieboszczyka Bazdejewa, i do karmienia się nędzną strawą, przyrządzaną mu przez starego Gierassima. Drugie uczucie było czemś na wskroś moskiewskiem: Najwyższa pogarda dla wszelkich ceregielów etykietalnych, przyjętych za regułę przez cywilizacją Zachodu, i możność wyrzeczenia się z łatwością tego wszystkiego, co dla pewnej sfery wyższej, stanowi nieodzowny warunek życia. To samo dziwne uczucie popycha rekruta rosyjskiego do przepicia z desperacji ostatniej kopiejki, zanim stanie w szeregu; zmusza niejako pijaka do tłuczenia szyb, i wszystkiego, co mu się nawinie pod rękę, choć wie, że zapłaci za to z własnej kieszeni. To uczucie sprawia, że ludzie popełniają szaleństwa po prostu, świadcząc jednocześnie, że